więcej recenzji…
i jeszcze był Beck. Po odświeżająco krótkiej zmianie, weteran mieszania gatunków odpowiedział na pytania, czy zagra „Loser” — co zapoczątkowało go do sławy 26 lat temu — otwierając cholerny zestaw z tym, co pozostaje jego największym hitem, i tylko zwiększył swoją władzę nad tłumem stamtąd.
płynnie skacząc między płytami, od electro-popu Midnite Vultures („Mixed Bizness”) po eklektyczny sample-heavy rock Odelay („Devil’ s Haircut”) i taneczne groove of Colors („Dreams”), imponująca różnorodność stylistyczna sprawiła, że ktoś chciał cieszyć się chwilą i po powrocie do domu zagłębić się w spokojniejsze mutacje I Fazę poranną, z których żadna nie miała przedstawicieli w zestawie. Pomimo ich nieobecności, świadomość, że wydali z tego samego umysłu, który obecnie kontroluje partię, była nieco wstrząsająca.
również miejsce na liście revisit jest Sea Change, którego „Lost Cause” — w połączeniu ze skróconym wykonaniem jego covera korgis „Everybody’ s Gotta Learn Sometime” z Eternal Sunshine of the Spotless Mind — stworzyło samotny, wyluzowany, akustyczny odcinek wieczoru.
gdy pełen wigor zespołu wkrótce powrócił, gdzieś pomiędzy jednym-dwoma, przed bisem, jękliwym piano-driven bop „Dear Life” i shred-a-thon znanym jako „E-Pro”, z tłumem w dłoni, gdy poruszał się po scenie z funky pewnością siebie dwudziestki, Beck stał się mocnym argumentem za koronacją na definitywną gwiazdę rocka swoich czasów. Ponownie inspirujące refleksje na temat jego niezwykłej kariery, hit domu, że być może żaden inny żyjący muzyk tak pomyślnie przeszedł tak wiele rodzajów muzyki, i był tak fascynujący live act. Najlepszym analogiem może być Mick Jagger z końca lat 80., w podobnym oddaleniu od życia zawodowego — choć alternatywna wersja wciąż tworząca odważną, ważną muzykę.
wracając z przerwy z porywającym podejściem do „Where it ’ s At”, Beck zaprosił Daniela na porywający cover „Pump It Up” Elvisa Costello.”The Spoon representative następnie pozostał na gitarze, ponieważ gospodarz sprowadził Shultza na scenę dla ich imiennego utworu trasy. Przypominając jednego z droogów Alexa w mechanicznej pomarańczy i poruszającego się jak muzyczna małpa, Shultz ładnie wpasował się w specyficzną markę Becka-i sprawił, że ktoś chciał usłyszeć pełną współpracę między nimi. Wszyscy (w tym niewidzialni początkujący Show Sunflower Bean) dołączyli do drugiego, luźniejszego występu „Where it ’ s At”, podczas którego Shultz znalazł jeden z gigantycznych balonów zaręczynowych publiczności, który przedostał się na scenę i natychmiast uderzył go flopem brzucha.
oszałamiający pokaz dźwiękowej kreatywności i showmanship, the triple bill był rodzajem show, który chwilowo sprawia, że ktoś zapomina, że ktokolwiek inny na świecie tworzy muzykę. Choć ta amnezja wkrótce zanika, kwestia, czy artyści nie są obecni, tworzą piosenki na poziomie Spoon, Cage The Elephant i Beck, jest jednak dyskusyjna.
Write a Reply or Comment