Beveridge Reef, by Brian
na nasz trzeci dzień w Beveridge reef pogoda trzymając nas przypięte wewnątrz w końcu złamał, spadając z blustery węzłów 30 do spokojnego 15. Z dobrą perspektywą na najbliższe dni postanowiliśmy odpalić ponton i zrobić trochę eksploracji.
Ramone, nasz wierny silnik zaburtowy o mocy 15 km, miał inne plany i postanowił wziąć dzień wolny. Splunął do życia na kilka sekund przed śmiercią. Po kilku godzinach rozwiązywania problemów zrezygnowaliśmy i odkurzyliśmy Pepe, naszą kopię zapasową 2HP. Pepe nie był używany od Meksyku, ale podkręcił się przy pierwszym pociągnięciu. Niestety 2HP z ciężkim pontonem i 3 pasażerami ledwo go tnie, będąc tylko nieco lepszym niż wiosłowanie. Zapomnij o dotarciu do każdego miejsca załadowanego sprzętem nurkowym. Nawet przy umiarkowanym prądzie lub wietrze cofasz się. Zdecydowaliśmy się na krótką wycieczkę po rafie, biorąc ponton jak najbliżej krawędzi koralowca, ustawiając nasz hak w piaszczystej łatce. Cieszyliśmy się zimnym piwem, oglądając z podziwem, jak fale podbijane przez ostatnie dni wiatru bezlitośnie uderzały w rafę. Zdjęcie nie robi tego sprawiedliwie, ale to jest 12-metrowa fala łamiąca się w idealnej beczce. Szkoda, że łamie się w 6 cali wody!
nasz zepsuty zaburt okazał się błogosławieństwem w przebraniu. Zamiast czuć się zmuszeni do nurkowania i odkrywania wszystkiego, co jest w zasięgu wzroku, byliśmy zmuszeni zrelaksować się na łodzi, wykorzystując w pełni nasz czas, czytając, śpiąc i przygotowując kreatywne posiłki z tego, co zostało nam z Bora Bora. Osobiście przebrnąłem przez dwie powieści Zmierzch, na przemian czytając i wpatrując się w fale z zacisza naszego zacienionego słońcem kokpitu. Wygląda na to, że cała nasza trójka była gotowa na tydzień bezczynnego relaksu. Bez ziemi do zbadania nie czuliśmy się winni tego, co może nam umknąć. Delos to wystarczająco duża łódź, żebyśmy mogli się rozdzielić i mieć trochę przestrzeni osobistej. Spędziliśmy cały dzień wylegując się w hamakach zwisających z naszych Podwietrznych słupów nad piękną błękitną wodą, popijając słynną Margaritę Erin.
pojechaliśmy z Imagine I Jackstay na nurkowanie i zwiedzanie wraku stalowej łodzi rybackiej, która została rzucona jak zabawka całkowicie nad rafą do laguny. To musiała być niezła burza.
nurkowanie było dobre, ale nie niesamowite, a może jesteśmy po prostu zepsute przez wszystko, co widzieliśmy do tej pory. Widoczność była niesamowita, łatwo w zasięgu 100 + stóp, a tuż za przełęczą znajdowała się ogromna rafa i ryby pelagiczne. Był stały 2-3 węzłowy odpływ wody grożący wepchnięciem Cię do oceanu, Jeśli nie utrzymasz pozycji przez szybkie kopanie. W przeciwieństwie do innych atoli, które odwiedziliśmy, nie ma tu odpływu i powodzi, zawsze odpływa (wypływa), ponieważ fale uderzające w rafę nieustannie ją wypełniają, szukając sposobu na ucieczkę przez jedyną Przełęcz.
wrak był bardzo fajny do zwiedzania, ponieważ był to pierwszy wrak nad wodą, który widzieliśmy. Czuliśmy się jak właściwe grabieżcy, rozbierając trochę drutu miedzianego i ciężkiego monofilamentu do użytku na naszych łodziach.
byliśmy ostatnią łodzią z naszej grupy, która opuściła Beveridge, wystawiając ją na kolejny dzień przed przepłynięciem 200 Nm do Niue. To było dziwne uczucie być sam na sam z niczym poza błękitną wodą, czymś, o czym nie zastanawiałbyś się pod żaglami. Zakotwiczenie jest nieco inne. Doświadczenie i spokój, którym cieszyliśmy się w napoju, było warte tego, co przetrwaliśmy, aby się tam dostać.
Write a Reply or Comment